Nikt z osób związanych z Orkiestrą „Campanella” nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. Pięknej, wieloletniej tradycji musiało się stać zadość. Jak zawsze, tuż przed Bożym Narodzeniem, na wigilijnym wieczorze spotkali się cekcyńscy artyści.
Po raz kolejny sala nr 4 tamtejszej szkoły zamieniła się w magiczne, przepełnione wzruszeniami miejsce. Krążący opłatek był symbolem przyjaźni i wspólnej pasji. Życzenia? To pierwsze i najistotniejsze: by przez następne lata było tak, jak teraz.
Niżej podpisany niemal dokładnie dwa lata wcześniej w tej samej sali usłyszał najpiękniejsze i najważniejsze słowa jakie człowiek parający się piórem może usłyszeć: że jego pisanina niekiedy inspiruje też innych. Teraz miał raz jeszcze okazję podziękować za możliwość przeżycia tej świadomości, za to, że czasem ośmiela się wpiąć zieloną plakietkę w klapę marynarki i za to, że może być skromnym i nieudolnym kronikarzem fenomenu Orkiestry Campanella.
Ten wieczór był wyjątkowy także dla całej grupy najmłodszych adeptów sztuki. W spotkaniu uczestniczyły dzieci dopiero rozpoczynające przygotowania do zasilenia koncertowego składu „Campanelli”: Weronika Ragus, Maja Jażdżewska, Klaudia Granowska, Wiktoria Szulc, Ilona Walenty, Michalina Gromowska, Diana Brygman, Arek Ragus i Tymek Ibryamov. Tę grupę uzupełnia nieobecna w piątek Róża Nowak. Tym razem nie mogli ukryć w trakcie przedstawiania się, że są ogromnie speszeni. To jednak kiedyś minie, bo właśnie oni dzięki dalekowzrocznej polityce opiekunów Orkiestry są polisą na to, że cekcyńska magia spod znaku mandoliny nagle nie zaniknie.
Tekst i fot.: Łukasz Zep