Analogia od której ten tekst się zaczyna wielu osobom może się wydać bardzo odległa. Niżej podpisany zarzeka się jednak, że jest ona całkiem uzasadniona. To, co się stało na wycieczce Orkiestry Campanella kojarzy mu się bowiem z sytuacją w polskich skokach narciarskich.
Gdy kilka lat temu karierę kończył Adam Małysz kibicom wydawało się, że w piękną przeszłość odchodzą wzruszenia związane z polskimi sukcesami na skoczniach całego świata. Tymczasem wkrótce Kamil Stoch wraz z kolegami zaczął budować własną legendę.
Naprawdę bardzo podobnie jest teraz wśród młodych i bardzo młodych cekcyńskich artystów pracujących dalej pod niezawodnym, artystycznym kierownictwem Anny, Magdaleny i Adama Filipskich. W ostatnim czasie z Orkiestry odeszło na inne, życiowe ścieżki wiele osób, które przez poprzednie lata współtworzyły niezapomniane, magiczne wręcz chwile. Ten tydzień dal jednak przekonanie, że pustki nie będzie, bo ich następcy bardzo szybko zaczynają udowadniać, iż mają wszelkie dane ku temu by tamten niebotyczny, nie tylko muzyczny, ale też, a może przede wszystkim mentalny poziom utrzymać.
Cekcyńska Orkiestra Campanella wyjechała na tydzień do Potęgowa, na Kaszubach. Jak przystalo na letni wypoczynek, urokliwa miejscowość stała się także bazą wypadową do wypraw nad Bałtyk. Od czego można zacząć opowieść o tych kilku dniach? Różnorodnych wrażeń było bez liku. Mówimy o Orkiestrze, więc zacznijmy od muzyki. W Potęgowie koncertu zabraknąć nie mogło. "Nawet gdy gra się dla jednej osoby to trzeba to robić z sercem". Orkiestranci w pełni wprowadzili w życie motto Anny Filipskiej. Skromne liczebnie grono wysłuchało w sali potęgowskiego ośrodka kultury pięknego koncertu. Wspaniały wokal Blanki Szczęsnej niespodzianką być nie mógł, bo to po prostu norma. Zaskoczeniem jednak z całą pewnością był utwór zespołu Coldplay w wykonaniu cekcynian. Ogromny trzeba mieć potencjał by premierę wykonać publicznie po zaledwie kilku godzinach spontanicznych prób i to bez dyrygenta.
Zaskoczenie numer dwa nastąpiło w okolicznościach zgoła odmiennych. Na plaży w Ustce cekcynianie udowodnili, że są osobami wszechstronnie utalentowanymi. To przybysze z Borów Tucholskich praktycznie zdominowali konkurs... tworzenia budowli z piasku.
Zaskoczenie numer trzy to skala integracji wewnątrz grupy. W tej chwili różnica wieku między najstarszymi a najmłodszymi orkiestrantami jest naprawdę spora. Czy ma to znaczenie? Nie ma żadnego, gdy ludzie mimo różnej wrażliwości potrafią odbierać na tych samych falach. Cekcynianie przekonują o tym jak mało kto.
Tę opowieść można byłoby snuć długo w tej samej tonacji. Jest tak, bo z postawą przyjezdnych w pełni współgrał pełen życzliwości profesjonalizm gospodarzy. To wszystko złożyło się na głęboko zapadające po pozytywnej stronie świadomości doświadczenie.
Tekst: Łukasz Zep